czwartek, 2 sierpnia 2012

Harry Któremu Ciągle Rosnął Mięśnie

Po przerwie postanowiłam coś zanalizować dla rozrywki. Chyba wypadłam już z poczucia analizatorstwa, ale ciągle mam nadzieję, że nie wyszło aż tak fatalnie. Akcja dopiero zaczyna się rozkręcać pod koniec analizy, a kwestia kanonu... to inna para kaloszy. No i ten adres XD! 



http://hp-i-corka-voldzia.blog.onet.pl/ 


W ogromnej komnacie zebrali się wszyscy Śmierciożercy. Siedzieli w kole z pochylonymi głowami przed majestatem Czarnego Pana. Lord wyraźnie na kogoś czekał. Niecierpliwie bębnił białymi palcami o poręcz tronu. ,,Gdzie ona do diabła polazła!". nagle drzwi się otworzyły. Wpadła przez nie zakapturzona postać bez maski. Czarne kosmyki włosów wysuwały się spod ciemnego kaptura. Tylko tyle można było zauważyć gdyż osoba miała spuszczoną głowę. Podeszła blisko Voldemorta i ukłoniła się przed nim, po czym wstał. 
Zaczynamy mroczną historię córki Voldzia. Na razie coś wstaje. To coś jest nim. Może penis? 

Przez tłum Śmierciojadów przeszedł szmer. Nikt nigdy nie ośmielił się wstać bez pozwolenia, byli ciekawi reakcji swojego pana. Ten jednak uśmiechnął się( zależy czy taki człowiek może się uśmiechać, więc powiedzmy że jego twarz wykrzywił grymas) i popatrzył na nią. 
A tutaj Voldzię UŚMIECHA SIĘ. 

- A teraz patrzcie i słuchajcie! Jaj macie zapewniać ochronę i jej macie słuchać! Zastanawiacie się czemu? Bo to moja córka!!!- krzykną ściągając kaptur z twarzy dziewczyny. Jej skóra miała normalny, ludzki odcień lecz oczy świeciły się czerwonym blaskiem, tylko to upodabniało ja do ojca... 
Boże... Voldemort ma tyle córek, a nie ma penisa o_O 

Chłopak patrzył jak budził się do życia kolejny, upalny i niezwykle słoneczny dzień, i zadawał sobie pytanie 'Co ten dzień zmieni?". Znowu wstawało słońce, znowu zaczynało kręcić się to samo koło które było w ruchu przez miliony lat. 
I pomyśleć, że to zdanie jest prawie w każdym opowiadaniu. 

W tej bieganinie stał już mężczyzna któremu życie stawiało coraz cięższe próby. Dotychczas jego życie składało się z dwóch części. Pierwsza: ohydne życie u wujostwa, druga wspaniała, choć przesiąknięta śmiercią i ciemnością: Życie czarodzieja. Niedługo zaczynała się trzecia część pt. SAMOTNOŚĆ. Od pewnego momentu życie tego człowieka uległo monstrualnej zmianie, przestało być tylko jego życiem. Każdy jego ruch był uważnie śledzony, coraz częściej pisano o nim w gazetach. Nie mógł im tego mieć za złe. Ale teraz... Teraz gdy ten młody człowiek stracił wszystkich? Gdy już nie było dorosłego człowieka który byłby jak ojciec i przyjaciel? Co robić gdy nie ma się do kogo zwrócić. Ten młody człowiek stojący w oknie to znany czarodziej. Wybraniec, chłopiec który przeżył lub dla bliskich po prostu Harry Potter. 
Nigdy nie myślałam o Potterze tak dogłębnie ^^ 

Chłopak wyszedł z pokoju i wszedł do łazienki. Umył się, ogolił i włożył czarne jansy i ciemną koszulę z krótkim rękawem. Popatrzył w swoje odbicie w lustrze. Tak... Gdzie podział się ten gówniarz który spoglądał na niego sześć lat temu? Gdzie on się ukrył? I Odpowiedź, on już nie istnieje, jest tylko wspomnieniem. No tak... Teraz Harry był bardzo wysoki, umięśniony i bardzo, ale to bardzo przystojny. zszedł na dół. 
Zawsze, ale kurw* zawsze jest on umięśniony i przystojny -.-‘ 

- Chyba wiecie że dzisiaj kończę siedemnaście lat?- zapytał, a jego rodzina popatrzyła na niego jak na wariata. Czyżby spodziewał się prezentu? Harry uśmiechną się w duchu. No tak...- Co oznacza że staję się pełnoletnim czarodziejem.- Ciotka zakrztusiła się sokiem- co z kolei oznacza, że przestaję być bezpieczny w waszym domu- popatrzył jaką reakcję wywołały jego słowa, wszyscy zostali zamienieni w słupy soli. Potter trochę zmęczony ciszą która zapadła powiedział.- Wyprowadzam się z waszego domu, dzisiaj 
. - CO?- Wrzasną wuj- Jak to się wyprowadzasz? I gdzie będziesz mieszkał? 
- Kupię dom. 
Ło ja pierniczę, wuj nie cieszący się z tego, tylko zadający zbędne pytania o.O 

- W jeden dzień?- prychną wuj 
- Nie martw się- powiedział chłopak z nutą ironii w głosie- poradzę sobie. A zresztą, mam dom po ojcu chrzestnym, jeżeli nic nie znajdę zamieszkam tam... 
- I... i... nie wrócisz?- zapytała ciotka 
- Nie, nigdy już nie będziecie musieli mnie oglądać. 
- Ale ja jestem zobowiązana się tobą opiekować... - Do pełnoletności, zresztą człowiek z którym utrzymywała ciocia kontakt już nie żyje...- powiedział cicho Harry 
- Ten człowiek który był tu rok temu nie żyje?- zdziwił się wuj 
- Tak... 
- Potter, masz dziewczynę- odezwał się po raz pierwszy jego kuzyn 
- A co ciebie to obchodzi? 
- Tak się pytam, sprawdzam czy ktoś chciałby takiego z blizna. 
- A wałek tłuszczu ktoś chce?- jednak kuzyneczek był za głupi aby zrozumieć co powiedział Potter
- To nasz dziewczynę? A może zerwała z tobą? 
- Wiesz kuzynie, że od dziś mogę używać czarów i nic mi się nie stanie?- wstał- Wrócę wieczorem zabrać swoje rzeczy. 
Ten dialog o dziewczynie to jakiś przerywnik Very Happy? Prawda Very Happy

Za wysokim parkanem z furtką znajdował się kiedyś piękny dom, jednak w nocy szesnaście lat temu rozerwał go wybuch gazu. Wszyscy zginęli... W furtce nie było dziurki od klucza jednak gdy Harry tylko dotkną muru bramka natychmiast się otworzyła. Stał na zwalisku desek i cegieł, szczątkach materiału i porcelany. Stał w miejscu gdzie był kiedyś jego dom... Zabezpieczył teren zaklęciami tak aby mugole nie widzieli co się dzieje i tak żeby wciąż widzieli te śmietnisko. Później jednym pociągnięciem różdżki sprzątną wszystko porucz znalezionego przez siebie łóżeczka( czytaj kołyski) i wysadzanego szlachetnymi kamieniami herbu i tabliczki z napisem "Przylądek Potter'ów". Później skupił się mocno na wyglądzie domu który ma stanąć na miejscu i postawił dom o jakim marzył... Składał się on z parteru, pierwszego piętra, poddasza i piwnicy. sam dom był zbudowany z bardzo ciemnego drewna z marmurową, czarną podmurówką. Dom choć zbudowany z drewna był tak piękny że mógłby uchodzić za dwór. Do domu wchodziło się z werandy, a jej kolumny oplecione były winoroślą. Na dole wchodziło się do Holu z pięknymi rzeźbionymi schodami, wyłożonego ciemnym parkietem i z bordowymi ścianami. Tu Harry postawił malutki stolik z pięknymi skórzanymi fotelami i kanapą, oraz piękny kamienny kominek. Nad nim powiesił zdjęcie jego rodziców. Na dole oprócz holu znajdowała się jeszcze jadalnia, łazienka, salon i dwa malutkie pokuje dla skrzatów domowych. Na piętrze stworzył trzy sypialnie i tyle samo łazienek z a także długi korytarz zakończony schodami wyłożonymi czarnym marmurem. Na poddaszu, czyli w najciemniejszej części domu Harry stworzył własna rezydencje. Składała się z sypialni Harry'ego i drugiej przylegającej do niej, obie miały wielkie łazienki z basenami pośrodku. Na poddaszu Harry zrobił bibliotekę i pracownie eliksirów. wszędzie było ciemno i strasznie pokoje zionęły niepokojem unosił się w nich zapach tajemnicy. Ściany, podłogi, blat biurka i stołu do eliksirów, wszystko wyłożone było czarnym marmurem, przez korytarz wlokły się chodniki bordowo- czarne ze złotymi obszyciami. na całym poddaszu były trzy okna. Jedno w sypialni Harry'ego, drugie w sypialni obok a trzecie na korytarzu. W piwnicy znajdowała się kuchnia, sala treningowa i pracownia eliksirów Kiedy Harry umeblował dom zabrał się za ogród. Przecinały go liczne strumyki mknące za dom do stawu. Gdzie niegdzie były wodospady, dookoła rosły drzewa i najdziwniejsze kwiaty. Piękno i elegancja łączące się w całość. Niedaleko domu postawił coś w rodzaju stajni dla jednego hipogryf którego Hagrid podarował mu na urodziny. Na razie był tylko jajkiem. Po zakończeniu pracy Harry pomyślał że brakuje tylko służby. Pojechał najpierw na pokątną i kupił komplet małych szat damskich i męskich, komplety składały się z szaty uroczystej, dwóch szat wyjściowych, trzech roboczych i dwóch piżam. 
*gleba* 

- Chodź do kuchni- wyszli z gabinetu- masz już kogoś upatrzonego? 
- Chciałbym Mróżkę i Zgredka, ale ona nadal ma problem z alkoholem? 
- Już nie. Jest bardzo oddana, ale bardzo boli ją to że nie ma własnego pana. Będzie zadowolona. A co ze Stworkiem? 
- To będzie pamiątka dla szkoły po mnie. Mam nadzieje że nie sprawia wam kłopotów? - Nie, może zostać.- weszli do kuchni. Na widok Harry'ego rzucił się na niego Zgredek - Sir! Sir!- Mróżka również przybiegła się przywitać. - Miła że mnie tak serdecznie witacie bo przyszedłem tu do was. Czy zechcieli byście pracować w moim domu? Naturalnie za wynagrodzeniem, itp.? 
- Och tak sir! Och tak! 
*prawa powieka jej drga* zatwardziała skrzatna domowa i jupi, że dostaje wynagrodzenie? Miła mi... o.~ 

- Tutaj- to co działo się tego ranka w domu Weasleyów można było porównać jedynie do jakiegoś trzęsienia ziemi. W środku całego zamieszania ktoś zapukał do drzwi. Drzwi się otworzyły i staną w nich wysoki mężczyzna w czarnym smokingu i z czarna peleryną. 
- Harry jak miło cię widzieć! 
Ledwo 17 skończył a już mężczyzna... 

- Czi nikt nie widzial ślubnu wiązanki?- Z pokoju na dole wyszła piękna dziewczyna o olśniewającej urodzie. Była ubrana identycznie jak Ginny, ale piękno siostry panny młodej było przyćmione przez bijące naturalne piękno panny Weasley. Młoda piękność również zatrzymała się patrząc na przybysza.- A toi pewnie Arry Potter? 
- Tak- powiedział chłopak z uśmiechem- a ty pewnie jesteś siostrą Fleur? 
Łi Łi! Ja ci kurw*a życię ratuję a ty mnie nie rozpoznajesz! – krzyczał Harry. Ron tylko wymownie patrzył w sufit 

- Trudno zapomnieć- mrukną Ron, dziewczyna podeszła do Harry'ego i ucałowała go w policzek 
- Ja nie podziękowała ci jeszcze za uratowanie żicia! 
- To nic wielkiego!- zaśmiał się chłopak, obserwując kontem oka zachowanie Ginny. Dziewczyna wyraźnie spochmurniała, a kiedy zauważyła wyraźny podziw w oczach rywalki wbiegła znowu po schodach. 
Tu dziękują mu za uratowanie życia, a sam zaraz zostanie jego pozbawiony przez Wybrankę Swojego Życia ^^ 

Ginny nie wiedziała jednak że Harry wciąż myśli tylko o jednej dziewczynie i żadna inna nawet najpiękniejsza nie może równać się z jego wybranką. Swoją gumową kaczusię zawsze trzymał tuż przy sercu. 

Harry poszedł za radą bliźniaków i już po chwili wirował z wniebowziętą dziewczyną na parkiecie. Harry był świetnym tancerzem. 
A gdzie on się tego nauczył xD? Bo na balu bożonarodzeniowym nie szło mu tak dobrze xD[/b] 

- Słuchaj Ron! Słuchaj i nic nie mów! Ja naprawdę kocham twoją siostrę, ale nie chce jej stracić! Myślisz że Voldemort będzie patrzył na to ze ona jest niewinna? Ja w to wątpię. Nie chce rozpaczać po utracie kolejnej ważnej osoby w moim życiu. Nie chce patrzeć na grób mojej dziewczyny, nie chcę słyszeć ze zabiłem twoją siostrę. Rozumiesz? 
To oni są razem czy nie w końcu ^^”? 

- Chcesz żebym to zrobił? Bardzo proszę!- Podszedł do Ginny i zaciągną ją na parkiet. Przeznaczenie chciało że akurat grali wolna piosenkę. Dziewczyna wtuliła się w chłopaka, a on przeklinał w duchu ze wybrał akurat ten moment. tan taniec tylko utrudniał sytuację. Tęsknił za tą dziewczyną. Chciał nachylić się i ją pocałować, ale nie mógł. - Harry? - Hmmm? - co myślisz o Gabriel? 
- Co ja myślę? 
- Tak! 
- No... miła dziewczyna. 
- Ach, daj spokój! Ja mówię o jej wyglądzie!- Harry uśmiechną się - Czyżbyś była zazdrosna?- dziewczyna prychnęła 
- Ciekawe o kogo? 
- Pomyślmy...- chłopak odsuną lekko dziewczynę aby zobaczyć jej twarz- może o mnie?- zapytał z rozbrajającym uśmiechem. 
- O ciebie? Nie! 
- A o kogo? 
- JA NIE JESTEM ZAZDROSNA!- chłopak wybuchną śmiechem, podniósł dziewczynę o parę cali i okręcił wokół własnej osi.- Puść mnie!- szepnęła cicho dziewczyna do ucha chłopaka- wszyscy na nas patrzą! 
- Przeszkadza ci to?- zapytał stawiając dziewczynę 
- Nie ty będziesz musiał po tysiąc razy powtarzać że nic między nami nie ma dla każdego członka rodziny! 
- A nic między nami nie ma?- spytał Harry przytulając do siebie mocniej dziewczynę i jednocześnie czując że jej serce zaczyna mocniej bić. 
To ja już nie kapuje L 

Skierował się prosto w stronę gabinetu ministra. Wszedł do niego szybko i pewnie 
- Witam Ministrze.- powiedział zimno 
- Och cieszę się że jesteś tak szybko. 
- Naprawdę? 
- Tak. Posłuchaj chłopcze. Wiem że nie darzysz mnie sympatią, wręcz mnie nie znosisz. Uważasz że ministerstwo to kupa idiotów nie potrafiących nic zrobić, ale pomyśl też o ludności. O naszym świecie! 
- W jednym się zgadamy 
- Ale pomijając fakt jesteś mi potrzebny 
- Przepraszam, nie rozumiem pana. 
- Ty potrzebujesz pracy, ja pracownika. Pomożemy sobie i jednocześnie całej społeczności. 
- Nie będę pracował dla ministerstwa.- powiedział mężczyzna podnosząc się z fotela. 
Chłopiec czy mężczyzna to żadna różnica ^^ 

- Czekaj! Nie dla ministerstwa. Bardziej dla biura aurorów. Usiądź, i słuchaj. muszę powiedzieć że moi aurorzy są do kitu. Boją się zabijać, boją się Śmierciożerców i Czarnego Pana. Boją się wszystkiego. Czatują tylko na podwyżki i myślą że jak się wzbogacą to ci mordercy sami zginą. Ale to nie prawda. Potrzebny mi jest człowiek który będzie szybki, sprytny i nieustraszony. Będziesz miał prawo do zabijania, torturowania i czego tylko żądasz. Już dziś wydam ci licencję na świstokliki i teleportacjaę. Co miesiąc będziesz dostawał listę ludzi których trzeba posadzić. Jeżeli zabijesz nikomu nie będziesz się tłumaczył, jak zabijesz cywila będziesz bezkarny. Naturalnie jeżeli będzie to pomyłka a nie zamierzony mord. Nie będę cię kontrolował. Będziesz dostawał miesięcznie 8000 gleonów. Zgadzasz się? 
- Nie 
- Pomyśl ile ci ludzie mordują osób dziennie. Zlikwidowanie jednego będzie równało się życiu stu osób. Co jest ważniejsze? 
- Zasady. 
-Nie truj mi o zasadach- minister krzykną- Zasady! A to dobre. Powiedz. gdybyś miał szczęście i mógłbyś zabić Lorda, zrobiłbyś to? 
- Naturalnie! 
- Dlaczego? 
- Bo zabił mi moją rodziną, zniszczył życie i bo tak musi być. 
- Właśnie! Pomyśl ile ludzi zabijają te Śmierciojady. Ile dzieci zostaje przez nie osieroconych, ile ludzi niewinnych zginęło, ginie i jeszcze zginie! Zastanów się! Straciłeś rodziców w rok. Myślisz że jesteś w tym osamotniony? Nieprawda! Miliony dzieci nie pamięta jak wyglądali jego rodzice, nie są to tylko czarodzieje. Odrzucając moją ofertę dajesz jakby przyzwolenie na mordowanie niewinnych. 
- Będę morderca! 
- Nikt nie powiedział że musisz zabijać! Możesz odprowadzać ludzi prostu do więzienia! 
Harry Potter Tajny Agent Jej Królewskiej Mości czy jakoś tak... w każdym bądź razie James Bond murowany Very Happy 

- Czemu Harry zabronił tam nas wpuszczać?- zdziwił się Ron 
- A ty byś chciał żeby ktoś łaził po twoich pokojach? 
- Przyjaciel mógłby! 
- wież nie sadzę! Zresztą każdy ma prawo do intymności!- powiedziała Ginny. Skrzaty podały herbatę. Po chwili trzasnęły drzwi wejściowe. Dwa skrzaty od razu pobiegły do pana. 
No ja bym też wież nie sądziła. Po co? Tylko stoją i nic nie robią. 

- Gdzie byłeś?- mrukną Ron 
- Załatwiałem pewną sprawę. 
- Nie powierz nam jaką?- Harry przez chwile nad czymś myślał 
- Hmm... Byłem u ministra. - I po co cię wzywał? 
- To... no wiecie... ja... dostałem licencje na teleportację... i... 
- I co? tylko po to cię wzywał? Co jeszcze chciał? 
- Sądzę ze to jest sprawa pomiędzy mną i ministrem... 
- Nie uważasz, że masz przed nami za dużo tajemnic? Twoje skrzaty nie wpuściły nas na poddasze! 
- RON!- krzyknęła Ginny 
- Ach, nie wpuściły? To dobrze. Tak chciałem. 
- Czemu? 
- Bo widzisz Ron, ja potrzebuje przestrzeni, pustki i... Potrzebuje miejsca w którym mógłbym robić co chcę... miejsca w którym nikt by mnie nie zaskoczył. zresztą gdybyście tam weszli mogli byście przeżyć lekki szok. 
No tak, plamy na suficie, pościeli, ścianach. Nie dziwię się, że potrzebuje dużo przestrzeni. Chwila... On musiał ukraść Voldziowi pytę! 

Dwoje ludzi starało nie wchodzić sobie w drogę. Ginny robiła co chciała, choć jej największym mnożeniem było wejść na poddasze. Żadne z przyjaciół nie wiedziało, że Harry codziennie gdy już jest późna noc wychodzi z domu dzieli. 

jego przyjaciele nie wiedzieli i zresztą nikt poza Harrym i ministrem nie wiedział że to właśnie Harry w ciągu tygodnia zabił trzech Śmierciożerców, a sześciu wsadził do pudła. Harry stawał się poważny, milczący i nieprzystępny starał się jednak być wesołym gospodarzem. Zawsze wychodził po północy, ale tego wieczoru było inaczej. Na liście od Ministra było dziesięć nazwisk, dziewięć zostało skreślonych. dziś Harry wybierał się po ostatniego (...) Harry wpadł do domu i poszedł do siebie na górę. Nie mógł uwierzyć w to co zrobił. To niemożliwe. Wydarzenia sprzed zaledwie godziny znowu powróciły. Walczył, oboje stracili różdżki, tamten napadł na niego, zaczął go dusić. Chłopak odwdzięczył się tym samym z takim tylko skutkiem że tamtego wysłał na inny świat. Rękawice były całe zakrwawione. Harry wszedł do łazienki i zapalił światło. W lustrze odbiła się twarz dotąd mu nieznana. Pokrwawiona, podrapana. Peleryna, koszula i spodnie były całe we krwi. chłopak zrzucił rękawice i umył twarz. 
Po czwartym zabitym sumienie zaczęło się dobijać? 
Zimna woda spływała po plecach chłopaka. Który zaciskał zęby aby nie krzyczeć. CO JA Z SOBĄ ZROBIŁEM!!! PRZECIEŻ NIE JESTEM MORDERCA!!! Kiedy zabijał tych trzech śmierciożerców robił to za pomocą różdżki i musiał przyznać że tak było łatwiej. 
No chyba, że tak... 

- Kiedy prosiłem żebyś wyszła miałem na myśli abyś opuściła to piętro.- powiedział- zdaje się, że nie pozwoliłem tu nikomu wchodzić? - Usłyszałam jak przechodziłeś koło mojego pokoju, postanowiłam zajrzeć. Ładnie tu masz.- powiedziała, chłopak prychną. Jakiej kobiecie może podobać się czarny pokuj? 
Też nie wiem, ale pokUj fajnie brzmi ^^ 

- Ginny- jękną- mam jeszcze dużo pracy. Możesz wyjść? 
- Nie dopóki mi nie powierz co zrobiłeś. 
- nic 
- Gdzie byłeś? 
- Nieważne 
- Harry! Nie będziemy tak rozmawiać! Czemu wróciłeś zakrwawiony! 
- Bo zabiłem człowieka! Lepiej ci?- zapytał widząc strach w oczach dziewczyny. Obrócił się.- zostaw mnie samego!- dziewczyna podeszła do niego i przytuliła się. Potter próbował ją odsunąć - Ginny, zabiłem człowieka! rozumiesz?- zapytał z rozpacza 
- Nie pierwszego więc nie wiem czym się przejmujesz.- mruknęła. - CO? - och daj spokój! wiem że to ty zabiłeś tych trzech śmierciożerców! A sześciu wsadziłeś do Azkabanu- Harry aż usiadł na łóżko 
- Skąd o tym wież? 
- To proste. W każdą noc przechodziłeś obok mojego pokoju dwa razy. Wychodziłeś i wracałeś. Codziennie rano sowa przynosiła proroka który informował że nieznany bohater znowu coś zrobił. Kupkę np. 

- Sir! Sir!- Harry gwałtownie został wyrwany ze snu. W otwartych drzwiach stał Zgredek. Harry uniósł się na łokcie 
Jakoś nie pasuje mi do zgredka budzenie kogoś w tak... delikatny sposób. 

- GINNY! Nic ci nie jest?- zapytał Ron 
- Coooo?- dziewczyna ziewnęła przeciągle. 
- gdzie byłaś?! 
- U Harry'ego 
- a co ty tam robiłaś? 
- Spałam 
- A po co?- Harry oparł się o ścianę słuchając jak starszy brat przesłuchuję siostrę. uśmiechał się do ciebie jednocześnie żałując że on nie może się troszczyć o młodsze rodzeństwo. Jego rodzice zginęli zanim zdążyli go nim obdarzyć.- A ty czego się szczerzysz! Co wy tam robiliście? 
- przecież ona już powiedziała że spaliśmy! 
- Akurat! 
No, przecież Harry to kradziej penisów. To dlaczego Ron nie dowierza, że oni spali ze sobą? Czuję SPISEEK! 

Mężczyzna szybko wchodził po schodach, z jego szyi płynęła krew, ponadto Harry odczuwał dziwny rwący ból w dole brzucha. 
Wyraźnie czuje SPISEEK! Ktoś chciał ukraść Harremu penisa! A może to horkurs? (czy cha wie co na cha). 

Chłopak ostatkiem sil padł na łóżko, a ostry ból zamroczył mu umysł 
A gdyby ich nie miał to co, stał by -.^? 

wtedy chłopak wydał z siebie krótki jęk i zapadł w śpiączkę. Śniły mu się wydarzenia tej nocy i jakieś dziwne obrazy, dźwięki, znaki widział krew. Dorwał tego wampira na jednej z uliczek mugoli, zaczęli walczyć. Harry na pewno był lepszy lecz temu wampirowi zaklęcia nic nie robiły. Skoczył na Harry'ego wbijając w jego szyje kły. Potter jednak w porę przypomniał sobie o nożu który od jakiegoś czasu był jego przyjacielem, mimo osłabienia ciała dobył go i wbił w serce wampira. Krew wampirza wpłynęła w żyły Harry'ego a Regulus zginą. To chyba wtedy Harry zaczął odczuwać ten rwący ból. Rano Harry obudził się wypoczęty i jakby nowo narodzony. 
Po, kurwa, śpiączce on się BUDZI wypoczęty. 

podszedł do lustra i spojrzał w swoje odbicie po wczorajszej ranie nie było śladu jednak coś w swoim wyglądzie zadziwiło Harry'ego. Jego skóra promieniała, oczy nabrały dziwnego koloru a jego ciało stało się jakby bardziej męskie, dojrzałe. Chłopak puścił do siebie oczko. To pewnie przez to światło. Ach słońce, czemu ja cię tak nie cierpię, czemu bolą mnie oczy? Zaraz... No właśnie... OCZY... A gdzie okulary? Widział bez nich? Z dołu usłyszał rozmowę. 
To niech się zdecyduje facet, chłopak, chłopaczek czy mężczyzna? A może kobieta w „błogosławionym” stanie menopauzy? Z PMSem! Bo taka logika pasuje ^^ 

-Ten nieznajomy znowu oporządził kolejnego czarodzieja. O... tym razem wampira. Piszą że to była niezła robota.- Harry uśmiechną się lekko- Chciałbym być taki jak on. Być kochanym przez ludzi, chciałbym żeby kobiety do mnie wzdychały. Chciałbym nawet zabijać... 
- Uwierz starty nie chciałbyś.- mrukną Harry, a jego przyjaciele popatrzyli na niego. Zapadła chwila ciszy 
-Nie jestem starty! Wypraszam sobie- krzyknął z oburzeniem Ron 

- O nie! O mój Boże! Przecież to niemożliwe!- jego kły były wydłużone i bardzo ostro zakończone. Teraz Harry zrozumiał. W momencie zabicia Regulusa przedostała się w żyły Harry'ego krew wampira, on sam, ten który walczył z wampirami stał się jednym z nich. W pomieszczeniu pojawił się czarny nietoperz z listem. 
Panie Potter! 
Jesteś jednym z nas. Prosimy jak najszybciej pojawić się w naszych podziemiach. Proszę się śpieszyć nie ma pan wiele czasu! 
Darkes 
KGB o.O 

- No to ja idę na... Nie czekajcie na mnie przy kolacji! 
- Ale dopiero ranek!- Krzyknęła za nim Harmonia, ale jego już nie było. Chwile potem Harry stal przed grotą w skale. Grota była ciemna i schodziła w dół. Chłopak powoli schodził po śliskiej nawierzchni. Parę kilometrów pod ziemią zobaczył czerwone światło. Podążył w jego kierunku. Wszedł jakby do jakiejś knajpy. Przy stołach siedziały wampiry i śmiały się nad kuflami piwa. Przyjście Harry'ego zostało niezauważone. Przy barze siedział jakiś młody wampir. Potter udał się w tamtym kierunku, aby dowiedzieć się gdzie może znaleźć Darkesa. 
-Czy... 
- Potter, tak? Mam cię zaprowadzić do Darkesa.- Chłopak zwinnie ześlizną się z wysokiego krzesła i poprowadził chłopaka w głąb sali.- Powiedz jak to jest. Ty wyżynasz nam ludzi a my cię przyjmujemy do wspólnoty. Jeszcze takich jaj to nie widziałem jak długo żyje. 
- Bo niedługo żyjesz- Chłopak lekko się uśmiechną 
- Niech cię nie zmyli mój młody wygląd, mam 234 lata i zamierzam jeszcze trochę pożyć. 
- Żartujesz! 200 ile? 
- 34 lata, jestem długowieczny, nazywam się Lestat ale ze względu na twój młody wiek mów do mnie ser Lestat. 
- Uważaj bo! ze względu na twój młody wygląd będę mówił do ciebie Lestat.- Czarne oczy chłopaka zaświeciły się niebezpiecznie. 
- Co ty wież o życiu gówniarzu! 
- Sadzę że o wiele więcej niż ty kiedy skończysz 250 lat. 
- Myślisz że jesteś taki mądry, a pewnie nigdy nie zabiłeś człowieka własnymi rękami co? Różdżka! to dobre dla słabeuszy. 
- Odpowiedz na twoje pytanie brzmi zabiłem. W cywilizowanym świecie używamy jednak różdżek gdyż tak trzeba. 
- Phi! Trzeba! Tez coś! 
- Tak! 
- Lestat!!!- Przednimi staną wysoki facet z czarnymi długimi włosami i krótka bródką. - Darkes? To ten nowy... - 
Wiem! Witaj Harry! Sadzę że ten młodzieniec nie dał ci powodów abyś myślał że wampiry nie są uprzejme? 
- Cóż na pewno nie wszystkie... 
*prawa powieka drga jej nieco bardziej* 

- On jest jeszcze za młody aby zrozumieć prawdę o nas- Widząc zdziwiony wzrok chłopaka roześmiał się cicho- chwalił się przed tobą wiekiem? No tak! Cały Lestat! Ja mam 1578 lat i się tym nie chwale. 
A co teraz robisz, skarbie? 

- Jednak wampir oddał ci swoją krew w chwili śmierci a to dużo zmienia. 
- Co konkretnie? 
- Nie musisz pić tak często krwi. Nie boisz się słońca. Ale natomiast jesteś praktycznie nieśmiertelny jeżeli ktoś chce ciebie zabić. 
Ale natomiast praktycznie... ja nie rozumiem T.T 


- Lestat robi złe wrażenie, ale to dobry chłopak. Pamiętam pierwsze jego dni tutaj... To był ciężki okres, znalazł się pod opieką złego nauczyciela. Czasami się zdarza. Ale wróćmy do ciebie. Ty musisz wracać do swoich przyjaciół wiec nauka tutaj byłaby uciążliwa, do tego jeszcze ta praca u ministra. Postaraj się żeby nikt z twoich współlokatorów nie mówił nikomu o tym co rano widzieli, dobrze? 
- Ok 
- No a wiec wracając do twojej nauki. nauczę cię wszystkiego co sam potrafię. Będziesz umiał wszystko. Będziesz animagiem, będziesz znał i potrafił używać magie umysłu. będziesz znał nasze zaklęcia i eliksiry. - Jak ja się tego nauczę? - Och to proste, przejdziesz szkolenie 
- Szkolenie? 
- Tak... Znaczy nie wiem czy to da się nazwać szkoleniem. Wszystkie wampiry spędzają tu lata i się uczą. Tylko jedna osoba przeszła takie "szkolenie" 
- Kto to taki? 
- Lestat. 
Taki wampirzy Hogwarcik? 


- Tak... Ty tez je przejdziesz, podejdź.- Harry powoli zbliżył się do mężczyzny.- klęknij.- podał mu rękę tym samym kładąc druga na głowie Harry'ego. Potter prowadzony nieznaną mu siłą wbił ostre kły w rękę Darkesa. Kiedy krew Harry'ego połączyła się z krwią wampira, a ręka Darkesa stała się gorąca Harry przeżył cos co na pewno trudno nazwać szkoleniem. W jego oczach przemknęły obrazy od początków dziejów wampirzych, poznał wszystkie tajemnice, poczuła zapach krwi. Wszystko skończyło się tak nagle jak się zaczęło. Kiedy Harry otworzył oczy wszystko było zamazane. Zdjął okulary. Widział! Wszystko dokładnie, co do szczegółu. Darkes rzucił w niego nożem. Harry odskoczył.- No i widzisz Harry... Masz nadprzyrodzone zdolności, musisz je tylko odkryć . Możesz już iść.- Harry opuścił gabinet. Szedł w stronę baru. Ludzie patrzyli na niego z podziwem. Tylko czemu? Z tego krótkiego "szkolenia" wiedział iż wampiry go nie lubią, przecież je zabijał! Był ich wrogiem a teraz z uwielbieniem patrzyli na niego. 
- Co ich wszystkich napadło?- zapytał siadając koło Lestata 
- Nie wiesz Potter? A wszyscy mówią ze jesteś taki inteligentny. 
- O co ci chodzi- zapytał coraz bardziej zdenerwowany Harry 
- Popatrz w lustro. będziesz wiedział. Napijasz się czegoś? 
- Bardzo dziękuję, ale nie mam czasu 
- Ta... Wampiry mają go w nadmiarze. Więc siadaj- Harry usiadła i wziął podawaną mu szklaneczkę. w czasie tej krótkiej rozmowy mężczyźni zdążyli się głęboko znienawidzić i pokłócić się o jakieś głupstwo, zdaje się że Lestat twierdził iż obecny zarządca aurorów jest bardziej beznadziejny od poprzednika, natomiast Harry ze wrodzoną wrogością twierdził że jest odwrotnie i nikt nie przebije obecnego ministra w jego kretyńskich pomysłach. Kiedy sytuacja stawała się na tyle zapalna iż Harry uzmysłowił sobie że przecież jest w podziemiach wampirzych a nie w swoim domu w którym chroni go magia, niebezpiecznie zadzierać jest z jednym ze starszych i sławniejszych wampirów szybko się pożegnał aby uniknąć rozlewu krwi. Wrócił do dworu tam wpadł prosto na Ginny. 
- Harry?!- Można powiedzieć że dziewczyna przeżyła prawdziwy szok 
- Coś nie tak?- Harry przejechał językiem po zębach, nie kły miał schowane 
- Wyglądasz inaczej. - Och chyba tak jak zawsze 
- Nie popatrz!- obróciła go w stronę lustra 
- O w mordę...- Harry wyglądał jakby przybyło mu ze dwa trzy lata. jego ciało ukształtowało się odpowiednio, mięśnie wyrobiły. już od jakiegoś czasu można było go uznać za przystojną osobę teraz natomiast był piękny, doskonały. Cóż się dziwić był wampirem! Jego oczy miały silny zielony odcień, zupełnie jak promień Avady. Harry przez jakiś czas patrzył w lustro. 
Rosnął mu te mięśnie i rosną, że teraz to chyba jest już po prostu porządnym pakerem. I ukradł Voldziowi pytę. 


Wrócę w następnej analizie do tego blogaska, bo zaczyna się robić ciekawie. Nawet komentarzy nie muszę pisać, bo na niektóre brak słów. Houk! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy