czwartek, 2 sierpnia 2012

Analizy gościnne

A więc proszę... oto dwie analizy gościnne...
A ja niedługo oddam coś od siebie ^^

panna Yakusoku

dzieuło


Właśnie dziś rozpocznie się moja 11 klasa... mm... coś, o czym marzyłam od dawna. I wiele dziewczyn marzyło. Ale ja to mam szczęście...
Rozumiem jej radość. W końcu nie każdy ma tyle szczęścia, by zdać do jedenastej klasy.

pdoobno do naszej szkoły ma dojść ktoś nowy, dwóch chłopaków, podobno to bracia. Krąży nawet plotka, że bliźniaki. Czy to możliwe...?
Owszem, możliwe. Zdarza się średnio raz na 90 porodów.

Już jestem w szkole, tylko muszę wypatrzyć w tym tłumie Nacię... o jest. jak zwykle kręci z jakimiś chłopakami... ona to jest taka... jak ten Tom z Tokio Hotel
Rzeczywiście, są tacy sami. Obydwoje nieustannie kręcą z chłopakami.

Chłopaki potwierdzili swoją obecność. Głos dochodził z bliska, więc mogli siedzieć... PRZED NAMI!
Kwik dochodził z bliska, więc mogłam siedzieć… TUTAJ!

- Natalie i Tom... - szepnęła rozmarzona Nacia po cichu. Chłopak siędzący przed nami odwrócił się, słysząc swoje imię. Miał dredy... i kolczyk w wardze... i był to Tom kaulitz! A obok niego siedział... Bill! Tak, te włosy, czarne, rozcapierzone rozpoznam wszędzie. 
Też bym tego tapira wszędzie rozpoznała.

Tom ocenił szybko Ann wzrokiem 
Ocenił ją na naciąganą trójczynę.

Bill spojrzał na mnie... jakie to wspaniałe uczucie... te jego piękne, brązowe oczy... i ten uśmiech... te włosy...
Ta tapeta na twarzy, te kołtuny… Wybaczcie, rozmarzyłam się.

- O kim mówisz? - rozległ się głos Billa z boku. Obie podskoczyłyśmy i odwróciłymy się. Stali za nami Tom i Bill. Ubrani zamiast na galowo... to po swojemu. Bill włoski na żel, czarne pazurki i rękawiczki bez palców. Tom czapka z daszkiem na bok i te dredy.
Grunt, to mieć własny styl. Nawet, jeśli nie jest do końca własny i stylu też w sumie nie przypomina…

- Jasne - rzekł Bill. Poszliśmy razem do mnie. Mieszkałam blisko Naci, kilka domów dalej. Dom obok mojego niedawno kupiła jakaś rodzina... okazało się że... to Kaulitzowie go kupili!
Kolejny „cudowny przypadek” w opowiadaniu. A może to „Seria niefortunnych zdarzeń”?

- nie patzr tak na mnie! - rzekła Natalie do Toma. 
- E, no sorry - Tom odwrócił wzrok i wgapił się w szafę z plakatem Billa.
A jednak brata kocha najbardziej…

Ale znowu nam przeszkodzono. Rozległo się turbanienie w drzwi. 
To krewny z Iraku przybył w gości.

Tom wypiął mu języczek.
Nawet nie chcę wiedzieć jak to zrobił.

- To może pójdziemy na boisko? Pogramy w coś? - zaproponował Tom, ten słynny kobieciarz... przytojny kobieciarz :D:D.
Taki słynny kobieciarz, a podryw ma jak dzieciak z podstawówki.

Od autorki:
Ta będzie dość długa, wierzę, że wytrwacie do końca :D.
Ja bym na jej miejscu taka pewna nie była…

O, jest ój Bill....
Zawsze wiedziałam, że polski to trudny język, ale żeby aż tak?

Ruda walnęła mnie z liścia w twarz. Upadłam. Tak mnie ztrasznie bolało!
Widać, że ruda ma niezłą krzepę.

- E... a gdzie Natalie?
- Bill, idę do domu. 
- Tom!
Ale Tom wyszedł.
O.o

Zgasło światło. Zabrali prąd.
Czyżby akcja rozgrywała się w Polsce? W końcu powszechnie wiadomo, że Polak potrafi i nawet prąd da radę zabrać.

Zobaczyłam jak Bill idzie do mojego domu. Dzwoni. Nikt nie otwiera. Idzie w naszą stronę. Ale nas nie poznał. Minął nas i poszedł dalej.
Trudno jest poznać własnego brata i dziewczynę…

Twarz Toma była skamieniała, poważna.
Człowiek w kamiennej masce.

Tom usiadł i przytulił mnie. Robił to nieco inaczej od Billa... czegoś mi brakowało... tylko czego?
- Gdzie Siemone? – spytałam.
Wydało się! Ona jest lesbijką!


panna Aribeth
dzieuło
- Idioto, jesteś nienormalny!- wrzeszczał Bill i ściągnął Toma ze mnie.- Chcesz jej krzywdę zrobić?! 
- Jejku, przepraszam.- zdziwił się Tom.- Po prostu zaplątałem się w spodnie... 
(Jak ja bym chodziła w workach na kartofle zamiast spodniach, to też pewnie często bym się w nie zaplątywała)


- A może to był po prostu zły pomysł ze współżyciem?- zapytałam ze spuszczoną głową. 
- No, co ty Nati.- Bill podniósł moją twarz i spojrzał mi w oczy.- Wtedy nie bylibyśmy sobie tak bliscy... 
(No coś ty, piętnaście lat na współżycie seksualne to i tak późno! A dziecko w tym wieku to w sam raz!)


- Walnij mnie w brzuch!- zawołałam nagle. 
- Co?!- zszokował się Bill. 
- Walnij mnie!- powtórzyłam.- Wtedy poronię! 
(No walnij ją! Ale w głowę. Może ją echo własnego pustogłowia zabije i głupoty na świecie ubędzie.)


- Walnij mnie!- zaczęłam histeryzować.- No, Bill! Oboje tego nie chcemy, więc mnie walnij! 
- Nie będę cię bił.- powiedział spokojnie Bill, a ja zaczęłam wiercić się i płakać. 
(Jejejejejeje! Bij ją w twarz! Bij ją w twarz! *tłum szaleje i skanduje na widowniu rzucając w międzyczasie jedzeniem*)


Powiedzialam i zaczelysmy sie wydzierac, spiewac Durch den Monsun, i w koncu doszlo do tego ze wylecialam za drzwi
( darcie się = śpiewanie Durch den Monsun).


- I dlatego uwazam, ze powinnas...- tutaj uwaznie na mnie popatrzyl.- ...ze powinnas byc z Billem. - Ale Tom. Ja nie moge byc z nim tylko dlatego, ze Paulina mnie pobije...
(Co tam jedna taka Paulina! Pomyśl, że takich jak ona są miliony! Od razu ci się lżej na serduszku zrobi...)


zucila we mnie tym kalafiorem, a ja zaczelam uciekac i ile sil w nogach oraz wydzierac sie aby ktos mi pomogl, a Alka z Paulina rzucaly w tym czasie we mnie tym nieszczesnym warzywem, ten kolo co za mna szedl zaczalk sie w glos zalewac
(Zalewać swoj głos? No, w tych Niemczech to nieźle balują...)


Po zjedzeniu kolacji w pobliskiej restauracji poszlysmy na gore, Paulina krzyknela ze zamawia Laptopa i sie doslownie na niego rzucila
(Laptop - nowa postać w opowiadaniu, na którą wszyscy się rzucają. Ach, ten seksapil kabelków).


- Ej no Paulina prosze pusc mnie na tego jebanego Laptopa
(Najwyraźniej Laptop musi być z kimś w łóżku skoro jest "jebany").


- My zdejmiemy kapturki, jak ty zdejmiesz pizamke...
- Hmmm...niech pomysle....- odpowiedzialam
(No jasne, to wkońcu taka kusząca propozycja. Zdejmować piżamę w holu jakiegoś hotelu przed dwoma nieznajomymi, zakapturzonymi (czyżby dresy?) postaciami)


sama dopilam szybko sok i pochlonelam sie w marzeniach
(Ona SAMA pochłania SIEBIE w marzeniach. Jezus Mariusz, autokanibalizm!)


- Chlopaki i lubicie Tokio Hotel Dziwne....
(Nowa nazwa zespołu "Tokio Hotel Dziwne")


-ej a jak sie nazywasz?
- Ja? Yyyy...Hansi.- odpowiedzial, ale wyczuwalam w jego glosie dziwny ton- Aha, chcialem jeszce tylko zapytac jaka masz pizame?
Zdziwilo mnie to pytanie, ale odpowiedzialam:
- No rozowe gatki i koszulka na ramiaczkach, a co?
(Różowa linia - opowiedzmy o swoich erotycznych piżamkach przez telefon jakiemuś nieznajomemu facetowi)


Pizamowa ksiezniczko!- usmiechnelam sie, rownoczesnie czujac na sobie wzrok tych kolesi- Dzisiaj jest twoj szczesliwy dzien! Spelnia sie twoje marzenia! Przyjdz o 17.00 do pokoju 124.
PS. To nie jest ogloszenie matrymonialne."
(Jasne, a Gagarin miał lęk wysokości)


- A tak...mowily mi, ze cie widzialy, ale co niby obiecalam?- zapytalam zaskoczona.- A zapomnialo sie, co sie mowilo, gdy sie sorbecik bralo?- powiedzial Tom, z usmieszkiem- my juz zdjelismy kapturki...
("To nie jest ogłoszenie matrymonialne" Tya....)


- No dobra! Powiemy ci...- zaczal Tom- no bo CIĄGLE na ciebie wpadalismy, wiec uznalismy, ze skoro przesladuje nas taka ladna dziewczyna to musimy ją poznac.- i tez sie slodko usmiechnal.
(Słodko, czyli < a href="http://dasia007.fm.interia.pl/ahahaha7gw.jpg">tak ?)


Gdy tylko tam weszłyśmy, ja od razu wybuchnęłam śmiechem, bo Tom tarzał się na podłodze i chyba usiłował tańczyć breakdanca.
(Jeśli ktoś tarza się po podłodze to niezawodny znak, że tańczy breakdance'a)


- Dla ciebie wszystko.- zaśmiał się Tom i puścił jej oczko. 
- Do mnie też puść oczko!- zawołałam do gitarzysty, lekko zazdrosna. 
(Dobra *wyjmuje gałkę oczną i turla ją po podłodze)


- Bo to w końcu sauna.- odpowiedziała mu Evelin, a Tom przewrócił moimi oczami.
(To one na ruszcie były, że je przewracał? Następny kanibal!)


- Yes!- krzyknelam- W koncu nie musze go znosic!- i wykonalam triumfalny taniec na siedzaco.
(Taniec na siedząco? Czyżby tym razem to był breakdence krzesłowy?)


Ale o czym ty mowisz, Tom? To zerwanie nie ma przeciez z toba nic wspolnego...- zapytałam. 
- Sama zobaczysz, ze ma...ale zapamiętaj, ze moja propozycja i tak, zawsze będzie aktualna... 
(Propozycja w sensie ta matrymonialna, z tym zdejmowaniem kapturków i piżamek u nich w pokoju)


- Czego? Tom cie obmacywal i jakos ci to nie przeszkadzalo!? 
- Co? Jak smiesz!?- krzyknęłam, dalam mu w twarz i pobieglam do lazienki. Zamknęłam się w kabinie i zaczelam plakac. 
Jak on wogole mogl powiedziec cos takiego? Jakbym była jakas tania dziwka! 
(No co ty! Dziwki dają się obmacywać za pieniądze, ty dajesz przecież za darmo...)


Całowaliśmy się jakiś czas, gdy ja się od niego odkleiłam. - Co się stało? Cos nie tak?- zapytał Bill ze strachem w glosie.
(Co się stało? Łazienka jest zamknięta. Daj śrubokręt.)


Rano obudziłam się wtulona w Billa, ale znów zrobiło mi się niedobrze. 
Uwolniłam się z uścisku Billa i znów zwymiotowałam. 
Kiedy skończyłam, nie wiem czemu, ale zadzwoniłam do Alki i opowiedziałam jej o tych wymiotach: 
Alka: A słuchaj, kiedy ty i Bill ostatni raz TO robiliście? 
Ja: Yyy...no nie wiem...z 2 tygodnie temu... 
Alka: To wiesz, że możliwe, że ty jesteś w ciąży... 
Ja: Pogięło cię kompletnie?! 
Alka: Nati...nie wiem...sprawdź to... 
Ja: No dobra...- przestraszyłam się.- A słuchaj jeszcze...czy ty i Andreas zerwaliście?
Alka: Yyy...taak... 
Ja: A czy ty i Tom... 
Alka: Dlaczego ja i Tom?- przerwała mi szybko Alka.- Mnie z nim nic nie łączy! 
Ja: Dobra. Tylko pytałam, szajbusie... 
Alka: To nie pytaj. I kup testy ciążowe. 
Ja: Ok. Pa. 
Alka: Pa. 
Dziwna ta Alka...jakoś za szybko zaprzeczyła, że ją i Toma nic nie łączy... 
No, ale teraz mam na głowie inne problemy...kurde, bez przesady...nie mogę być w ciąży... 
Jakoś odruchowo złapałam się za brzuch i spojrzałam na niego. Czy nie jest trochę wydęty? 
(Jak jest wydęty to może Espumisan na wzdęcia, a nie od razu test ciążowy?)


- No to ja już nie wiem...Ała!- nagle złapałam się za brzuch, bo mnie rozbolał i w ogóle zrobiło mi się niedobrze. 
- Co jest?- zapytał z troską w głosie Bill. 
- Nie wiem...rzygać mi się chce...- powiedziałam słabo. 
(Rzygi zawsze łapią cię w pół zdania i natychmiast chcą się wydostać na zewnątrz)



I jak wam się podobały? No... to ja zostawiam Was sam na sam z myślami. O ile jakieś jeszcze zostały po zanalizowanych dzieułach. 
stworzonko Devis, tyle, że tym razem nie sama

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy