wtorek, 29 stycznia 2013

Shame show (1/?)

Witam w moim shame show! Mam zamiar zrobić coś, czego chyba jeszcze nikt z analizatorów nie zrobił. Na dodatek spełnię mokry sen osób zanalizowanych.
Oj wstyd mi, bardzo wstyd, ale... trzeba pokazać, że analizatorzy mają dystans do siebie! Że mamy jaja! I, że... nie jesteśmy idealni, nawet jeśli komentujemy tekst z góry na dół, z lewa na prawo...

Wiem, brzmi groźnie. Bo jest groźnie! Jest bardzo źle!

Przed państwem, coś, co powinno zgnić w szafie...

moja ksiONRZka z okresu między podstawówką, a gimnazjum!

Kilka słów, zanim przejdziemy do tego koszmarku. Mam zamiar przepisać wszystko z kartek znalezionych podczas sprzątania pokoju. Przepiszę WSZYSTKO, słowo w słowo, błąd z błędem. Oczywiście jak na dobrą książkę przystało kończy się w momencie no... nie kończy. Na szczęście zabrakło mi weny ;)

No to co, lecimy z tym tekstem. Kuba, Winky, trzymajcie się czegoś, bo będzie ostro!

P.S. oczywiście, że to ja jestem bohaterką! No, c’one!
P.S.2. Nawet nie wiecie, jak się boję to ukazać światu.



Ok, zaczyna się naturalnie niezwykle oryginalnie:

Pierwsza strona naturalnie zaginęła w akcji, ale ja pamiętam! Tak, po tylu latach wciąż pamiętam co tam było (miałam naprawdę niezłe plany co do mojej powieŹDZI).
Tak więc, jest sobie kobieta, która budzi się w jakimś pomieszczeniu, białym, świecącym, bez klamek i okien. Chyba jest półprzezroczysta.
...time, mister Freeman?
A przed nią siedzi mrówkojad. I chyba, ale tego nie jestem pewna, mówi jej, że nie umarła, ale żywa też już nie jest. Zombie normalnie, jak się patrzy XD
Nie wiem czemu, ale zwizualizowałem sobie tego mrówkojada palącego blanta.

-Kim byłam? I jak długo będę w tej postaci?
-Za dużo pytań jak na dzisiejszy dzień. Musimy już iść. Chyba nie chcesz spędzić tutaj całego czasu?
-Nie, raczej nie. Chociaż powiedz jak miałam na imię?
-Twoje dawne imię nie jest ci potrzebne. Teraz będziesz porostu Iks.
Ha! Przynajmniej nie pisałam Ci tylko ci!

I zanim ta zdąrzyła(!) krzyknąć “czekaj” przeszedł przez ścianę. Zamrukała z lekkiego oszołomienia. Wstała i pobiegła za nim mając nadzieję, że nie zderzy się ze ścianą. Zatrzymała się gwałtownie na leśnej polanie. Księżyc był zakryty za chmurami, ale mimo to wszystko dobrze widziała. . Odwróciła się i spostrzegła (uwaga, spostrzegła to moje ulubione słowo :D), że ściana zniknęła. Theritza (myślicie, że to może być jedyne, niedowymówienia słowo w tym natłoku? Czekajcie, tylko czekajcie!) nigdzie nie było. Spojrzała na ziemię i momentalnie zaczęła się cofać z kałuży krwi.
Ojoj, przydepła biednego mrówkojada.
Ok, czyli mamy pierwsze typowo opkowe zaczęcie: “tajemniczość”, noc i krew! Ale spokojnie, to będzie fantasy ;) Nie chcieli mojego kryminału analizować :(
Bo tu jest mrówkojad! Gadający mrówkojad! Co może być lepsze od gadającego mrówkojada? :D
-Tyle z ciebie zostało Iks.
Aha, czyli pewnie ktoś zastosował wobec niej Orbitalne Bombardowanie Krową.
Omal nie krzyknęła, kiedy Przewodnik [Theritz] zmaterializował się tuż za nią
Mrówkojada zerznęłam z “Szpital Królestwo”. Poza tym, niezły wzrok miała, skoro widziała to, co się dziele za nią.
-Nikt nie znajdzie ciała. Tylko niektórzy będą wiedzieli co się stało.
-Co?
-Chodźmy do miasta. Obserwując te wszystkie stworzenia można się wielu ciekawych rzeczy dowiedzieć.
-To jedyne nasze zajęcie? Obserwowanie?
-I słuchanie i spanie. I jeszcze parę innych rzeczy.
Nie, błagam, nie pytajcie mnie, co znaczy te “parę innych rzeczy”.
Theritz poszedł przed siebie w las. Iks wzruszyła ramionami i ruszyła za nim, przechodząc przez zalawone drzewo. Dopiero śmiech Przewodnika uświadomił jej, to, co zrobiła. Przeknęła (!)  w myśli.
...pisałaś po pijaku? Chciałabym, żeby to było wytłumaczenie. Już nigdy nie spojrzysz na mnie tak samo.

2
Iks weszła do karczmy za jakimś mężczyznął (!) zanim drzwi zdąrzyły (!) się zamknąć.
-Zobaczysz. Przyzwyczaisz się do tego.
No c’ome! Przed chwilą przełaziła przez zwalone drzewo i nic sobie z tego nie robiła, a teraz kombinuje!
Oboje (co? ten facet i Iks?) usiedli w kącie karczmy na podłodze. (tak! jest karczma! ZAWSZE musi być karczma w fantasy opku!) Dopiero teraz odważyła się spojrzeć na siebie. Miała na sobie czarną suknię poplamioną krwią. (to nie istotne, z tego co pamiętam i tak potem zapomnę, że miała jakąś suknię, więc jej ruchy powinny być no... sukniowe). Jej skóra była białą i lekko przezroczysta. Jak zjawa to zjawa, pomyślała z przekąsem.
W karczmie nie było dużo osób. Przy stole siedziała trójka mężczyzn dyskutujących o czymś zawzięcie. W jakimś kącie elf, o długich bląd (! no przcież, a czego się spodziewaliście XD przecież na kartce, a nie w wordzie to pisałam XD) włosach spiętych w warkocz, pisał list. Przy barze
Wróć. Bar w karczmie? To znaczy, ja wiem o co mi chodziło, ale bar w karczmie...? Dev! Wstydź się!
Przy barze stała dw... nie, nie zrobię wam tego 2 postaci owinięta ciemnobrązowymi pelerynami.
Owinięci byli jak dwie mumie. Coraz mniej tlenu mieli, tak byli owinięci.
-Ci wydają się interesujący - rzekł Przewodnik i ruchem łba wskazał na trójkę mężczyzn przed stole. Iks z zamyśleniu (!) kiwnęła głową.
-Czy jest więcej takich jak my? - zapytała po chwili.
-Niektórzy starają się byśmy w ogóle zgiknęli/znikęli/zgineli cholera wie, co tam jest napisane, tak jest pokreślone...
-Mówiłeś, że nikt nas niewidzi i niesłyszy (o tak, jak się pisze “nie” długo się uczyłam)
-A wyszłabyś z stamtąd,(nowa miejscowość, Stamtąd) (można gorzej, “z tamntond”) gdybyś wiedziała, że ktoś może cię zniszczyć? Są tacy, przy których nasze zdolności słabą, albo całkowicie zanikają. Jeszcze mniejsza grupa dostrzega nas. Werbują takich i stają się Wysłannikami Bogów. Dzięki pewnym amuletom reszta może nas zobaczyć. A jak już to zrobią to zabijają.
Uwielbiam ten fragment! Nie ma on całkowicie sensu! To w końcu mała grupa ludzi czy duża? Niektórzy mogą ich widzieć, co mają zdolności tylko, czy też ci, którzy mają amulety? I ta zgroza w ZNISZCZYĆ.
-Pięknie... dlaczego po prostu nie umarłam tak jak powinnam? (Because you are Mary Sue!)
-Złe pojęcie. Poprostu (idiotko! PO PROSTU, a nie POPROSTU! Wbij sobie to do łba!) zamieniłaś się w coś innego. Ci... robi się ciekawie.

3
Męzczyzna uderzył ze złością pięścią w stół. Jego twarz lekko oszpeconą bliznami wykrzywił grymas niezadowolenia.
-Wyprawa się nie uda! Już na samym początku zginiemy!
O! Czujecie to przerażenie!?
-Zbyt pesymistycznie do tego podchodzisz Geriusie
O nie, to ten moment. Moment  wymyślania nazw i imion.O nie.... ATAKUJE GERIUS!
Ok, ręka w górę, komu nie kojarzy się to z chorobą weneryczną?
Nie, ciągle się turlam.... Gerius XD
Podbijam stawkę. W podstawówce nazywałam swoje postaci takimi wzniosłymi imionami jak hrabia Partiz, Daria McHors czy Maria Zeberka. ^^ A jak mi brakowało weny, to ściągałam z gier i Disneya.
Gerius? Coś jak Darius, Garrus kalibratus...
-Zbyt (...) Gariusie. Co za problem pójść do Sole, odbić córkę burmistrza i dostać za to kupę pieniędzy?
-A może dziewczyna zakocha się w jedym z nas - rozma...... rozmażył, cholera, tam jest naprawdę rozmażył... się rudowłosy młodzieniec.
-Przestań gadać głupoty Er. To jak?
Kolejne głupie imię po raz... trzeci!
Iks, Er, zbieramy alfabet. :D
-Róbcie jak chcecie. Ja się na to nie piszę.
-Proszę bardzo. Ale pieniędzmi nie będziemy się z tobą dzielić.
Foch z przytupem
G... ten koleś na G. Nie, nie napiszę jeszcze raz tego imienia. Zapomnijcie. G-Man? przeczesał dłonią brązowe włosy i zamyślił sięprzez chwilę. Wiedział, że burmistrz da dużo pieniędzy za odzyskanie córki, ale do szybkiej śmierci mu się nie spieszyło.
-To jak?
-Niech wam będzie. Wyruszamy o świcie. Wypijmy więc za naszą wyprawę!
Wykrzyknął wstając i podnosząc kufel piwa. Elf popatrzył na nich z lekkim zdziwieniem. Po niedługim czasie mężczyźni rozeszli się. Do elfa podeszłą młoda kelnerka.
-Podać coś? - zapytała z uroczym uśmiechem
Ciekawe, czy tak uroczym jak mój, kiedy proszę o wpisy? A nie! Wróć, Ja, tj. Iks siedzi w kącie.
Ten nawet na nią nie spojrzał i dalej pisząc list pokręcił przecząco głową. ( A da się pokręcić twierdząco?) Kelrenka mruknęła coś pod nosem i odeszła.
Elf przeniósł wzrok na zegar wiszący na ścianie. Powoli dochodziła północ.
Tak! Bo wszystko musi się dziać o północy w nocy! +10000 do tajemniczości i mrohności.
Schował list i pióro i uśmiechnął się do wchozącej drovki. Ubrana była w ciemnozieloną pelerynę i bordową suknię. Jaki ja miałam szalony gust.... Na plecach miała przewieszony łuk i kołczan wypełniony strzałami. Miała czarne włosy opadające na ramiona. Jej rdzawe oczy zatrzymały się przez chwilę na ścianie naprzeciwko, ale nie dostrzegając nic podeszła do elfa i usiadła obok.

Ok, chwila przerwy. Skąd drowka? Ano, ówczesna przyjaciółka w swoich opkach czy sesjach rpg właśnie prowadziła drowkę, znaczy, mrocznego elfa X)
Heloo! To jest porządne opko! Przecież główna bohaterka, aŁtoreczka, potrzebuje swojej przyjaciółeczki! Z tym, że ona często zmieniała postacie, co zobaczycie zaraz.

-Suilad Idril. Dobrze, że przyszłać.
-Suilad Keathor. A więc, co to za ważna sprawa?
Ok, kto przeczytał to szybko i na głos kilka razy? I się nie opluł?
Ja przeczytałam “Ketonal”.
-Poszukuje cię pewien osobnik. Słyszałaś pewnie o - elf nachylił się bardziej i szepnął - Dorco?
O! A akurat dorco to jedna z niewielu nazw, z której korzystam do tej pory! Zrobiona przez przypadek, z literówki (miałam napisać draco, a wyszło... jak wyszło), ale uważam, że w tym natłoku jest ona najmniej debilna.
-To ten? - Keathor kiwnął głową. (Ha! Nie ma kiwnął potakująco! Winner!)
-Powiedział, że jesteś mu potrzebna. Zaraz tu przyjdze.
-A ty? Jesteś tam?
-Nie mam preferencji - mruknął pod nosem.
Drowka zaśmiała się. Pomyślała o czekającej ją przygodzie i uśmiechnęła się w duchu.

4
Iks popatrzyła na drowkę tak samo jak Theriz, który zwinął się w kłębek pod jej nogami.
-Czym jest Dorco?
-Nie wiem Iks, nie wiem. I to mnie niepokoi.
Pogłaskała go po łbie w zamyśleniu. Co ja tu robię uuu.... co ty tutaj robisz! - myśl ta przelatywała przez głowę raz po raz.
Każda porządna Mery Sue musi mieć swojego wymarzonego faceta. Oto on:
Drzwi do karczmy otworzyły się po raz kolejny. Tym razem wszedł młody mężczyzna o ciemnobrązowych włosach i granatowymi oczami, w których czaił się chłód. Rojejż/rz (serio nie wiem, poprawiłam, ale nie wiem co było oryginalne i czy poprawiłam dobrze :D) się po karczmie i jego wzrok spoczął na Theritzie i Iks. Oboje odrazu(!) wstali, tak samo kiedy wcześniej patrzyła na nich elfka. Tyle, że tymrazem (!) on patrzył prosto w oczy Iks. Usłyszała głuche warczenie Przewodnika i instynktownie zaczęła się cofać.
Mężczyzna wyciągnął zza płaszcza jakieś urządzenie podobne do pistoletu.
-No proszę. Kogo my tu mamy - rzekł idąc w ich stronę z cynicznym uśmiechem. Iks spróbowała przeniknąć przez ścianę, ale nie udało jej się.
-Przewodniku - jęknęła do Theritza. Ten nadal głucho warczał i szczerzył kły do przeciwnika. (A nie! Nie bójcie się, w tym pierwszym podrozdziale było ładnie napisane, chyba, że mrówkojad ma ostre zęby. Ktoś kojarzy Antubisa ze “Szpitala Królestwo”? No to tak wyglądał. Viva la oryginalność!)
Większość osób w karczmie (czyli drowka, elf, ten facet i kelnerka?) patrzyło na mężczyznę z podziwem i odsuwali się jak najdalej od ściany
-Zostaw nas. Nic ci nie zrobiliśmy - warknął Theritz. Iks ze strachem zdołała usłyszeć panikę w jego słowach.
-Istniejecie, a to mi wystarczy.
O matko! *mdleje* wy widzicie jakiego bad assa stworzyłam? Czyż on nie jest uroczy! Schowaj się Greyu O to nadchodzi prawdziwy łamacz damskich serc <3
Mężczyzna wymierzył w nich broń. Iks popatrzyła mu w oczy błagalnym wzrokiem. Ten jakby coś chciał powiedzieć, ale nie zdążył, gdyż Przewodnik zaatakował go. Tyle, że tymrazem (Durna ałtorko! Przestań te spacje zjadać raz po raz!) był materialny. Błękitny płomień wystrzelony z pistoletu trafił w sufit i odrazu (no nie słuchasz mnie...) zniknął.
-Uciekaj Iks! - krzyknął Theritz.
Wybiegła z karczmy nie odwracając się. Biegła przed siebie. Jak najdalej od tego mężczyzny i jego chłodnych oczu.
Zatrzymała się dopiero na środku polany, tam gdzie wcześniej była. Popatrzyła na kałuże krwi i przeklnęła. Spojrzała za siebie, szukając chodźby (!) nikłego cienia, ale bez skutku. Nie wiedziała dlaczego to robi. Przecież i tak nic nie zmieni. Chociaż...
Nie, też nie mam pojęcia po co to robiła. Ale wydaje mi się, że to miał być fragment, który pokazywał jak bohaterce jest trÓdno.
Przed nią pojawił się Theritz. Znowu był zjawą, ale na jego przawym boku widać było ranę, z której zączyła się srebrna krew.
-Ale jak!?
Przewodnik nieodpowiedział (!) tylko usiadł obok. Rana zaczęła znikać.
-Możesz mi to wytłumaczyć?
-To jest ten z Wysłanników. Padalce zmienili nazwę. Od dawna z nimi współpracuje.
-Ten mężczyzna? Kto to?
-Niechciałabyś wiedzieć.
Halo! Chyba już się dowiedziała!
-Ale jak to się stało, że byłeś, a raczej wyglądałek jak żywi - Theritz nieodpowiedział (jak pisać “nie” z czymkolwiek innym? Razem! To zawsze działa! By Dev) - To znaczy, że jest szansa, abym znowu żyła? - znowu cisza - Odpowiedz mi wreszcie!
-A myślisz, że ja jestem zadowolony z tego, że jestem zjawą!? Nie mogę nic zrobić, kiedy Wysłannicy są w pobliżu (Em.. Theri, jakby to... zaatakowałeś jednego swoimi kłami, swoim wielkim cielskiem, a i zapewne moja wena nie poskąpiła ci pazurów...)! W ogóle nic nie możemy zrobić (A te... em... “inne rzeczy”?)! Jesteśmy bezbronni i żyjemy dopóki któryś z nich nas nie zniszczy.
-Wybacz... - szepnęła i spuściła głowę - choby powinnam ci podziękować za uratowanie.
Wybacz, za co?
-Nie trzeba - powiedział spokojniej i popatrzył w zachmurzone niebo - Kiedyś znalazłem Księgę z zaklęciami, z której uczył się jakiś nowicjusz. Czekałem i pilnowałem jej przez wiele dni aż w końcu otworzył na zaklęciach przywołujących do życia (Nowicjusz!?). Było tam jedno, które nas może odmienić. Wypowiedziałem formułe do połowy zanim Oni się nie pojawili i nie zniszczyli Księgi. Dlatego na krótką chwilę mogę być taki jak kiedyś.
Iks przytuliła się do niego.
-Zobaczysz, znajdziemy zaklęcie.
-Chciałbym Iks, chciałbym. Nawet nie wiesz jak badzo. Śpij. Będę czuwał.
Albo to Dorco nas wcześniej znajdzie, pomyślała z niezadowoleniem zasypiając.

5
Iks poderwałą się gwałtownie z ziemi. Słońce dopiero wschodziło. Rozejrzała się, ale nigdzie nie widziała Theritza.
-Przewodniku? - krzyknęła. Odpowiedziała jej cisza - Theritz!?
-Hej, cisza jestem, nikogo tu nie ma.
Zaczęła nerwowo chodzić po polanie i nawoływać go, ale Przewodnika nigdzie nie było. Usiadła zrezydnowana (tak, chodzi mi o zrezygnowanie) pod drzewem.
-Świetnie, tylko tego brakowało - mruknęła pod nosem.
Ja pie_dzielę! Oni ciągle tylko mruczą pod tymi nosami!
Po chwili usłyszałą jak ktoś spiewał jakąś pieśń. Dotknęła dłonią drzewa. Nie przeniknęła. Szybko weszła na drzewo i schowała się w jego koronie. Na polanę weszła Idril. Iks przeknęła.
Ok, jak to wygląda w zeszycie. Jest Idril, przekreślone, Ashavi, przekreślone... i tak dalej.
Drowka przestała śpiewać i podeszła do kałuży krwi. Murknęła coś do siebie (znowu! mruknęła pewnie pod nosem!) Po chwili pojawił się mężczyzna z karczmy. Iks kurczowo zacisnęła dłoń na gałęzi. No to żegnaj miły świeciej jęknęła w duchu.
-Suilad Nemor.
-Suilad Shatten - odrzekła drowka.

6
Witeris miał opatrzoną banda... No napisz to analizatorko! Przyznaj się! bandarzem (a teraz zapłaczę kilka razy) ramię. Skuteg ostatniego spotkania z Theritzem.
My jesteśmy bezbronni! My nic nie możemy! My jesteśmy niewinni!
Ile to już lat mój przyjacielu - uśmiechnął się do siebie.
-Nieźle cię zranił. Sądzę, że chcesz mi coś niecoś (kę!?) wytłumaczyć o Dorco. Wczoraj... niezdążyłeś. (!)
Mężczyzna rozejżał (!) się, ale nie dostrzegając nic usiadł pod jakimś drzewem.

7
Nie spadnij Iks, nie spadnij! -powstarzała (!)kurczowo w myślach.(kurczowo w... myślach?)  Spojrzała w dół na Shattena.
-Biedna - rzekł wpatrując się w plamę krwi.
Jeśli spadnie to owszem - mruknęła w duchu.

8
-Co? - zapytała drowka siadając naprzeciwko niego.
-Kobieta, która tutaj zginęła. Dość długo się wykrwawiała.
-A teraz lata w niebie lub smaży się w piekle, jeśli była jakiejś wiary - Ja Filozof.
-Albo jest jednym z Namazańców.

9
“Namazańcy?!” Iks omal nie spadła z drzewa. “Czy naprawdę tak nas nienawidzi, żeby nazywać nas tak?”.
O tyle dobrze, że nie popaprańcy. :P

10 (urwał, zaraz zwariuję)
-No właśnie. Kim oni są?
-Zatrzymali się między życiem, a śmiercią.
-Jak duchy?
-Nie do końca, bo oni mogą wrócić do swojej dawnej postaci. Po prostu (nie oszukuj przy przepisywaniu!) … POPROSTU zamienili się w zjawy.
Nie widzę różnicy między duchem, a zjawą. No niestety. A jak ja nie widzę w tej chwili, to na pewno nie widziałam, jak to pisałam. Czyli... o matko, co ja wtedy robiłąm T.T
-Dlatego jeśli ta kobieta rzeczywiście jest Namazańcem to nigdzie nie ma ciała.
-Dokładnie. My im pomagamy w pełni dokońćać (.....!) żywota.
-Pomagamy - prychnęła drowka.
Mężczyzna sięgnął do kieszeni płaszcza i wyciągnął amulet. Podał jej go.
-Dzięki temu, niektórzy z Dorco mogą ich dostrzec.
-A inni?
-Tak, tutaj znowu jest POPROSTU Poprostu mają takie zdolności - rzekł usmiechając się - Pojedziesz ze mną do innego miasta. Tam nauczysz sięposługiwać bronią - wyją (!) zza płaszcza broń przypominającą pistolet (a dlaczego nie po prostu pistolet?) - nazywają to dorco. (bo dorco!) Niszczą każdą napotkaną duszę zabijając przeciwnika.
-Już chyba wiem skąd taka nazwa. Nie chciałabym czymś takim dostać.
-Racja. Dostaniesz swoją na miejscu.
-Świetnie. Kiedy wyruszamy?

11
Mężczyzna zagwizdał i z lasu wybiegły dwa czarne (a jakże by inaczej) konie o krwistoczerwonych ślepiach (Shadowmere! <3) i z pierzastymi skrzydłam (jednak nie... :c). Oboje wsiedli na nie i odlecieli.
Czy naprawdę w każdym opku te konie pojawiają się praktycznie znikąd?
Kiedy oddaleni byli od Iks o jakieś piędziesiąt (!) metrów ta spadła z drzewa. (A metrówkę to ona ma chyba w oczach...)
-Jakie szczęście, że nic nie czuję - mruknęła leżąc na plecach i patrząc się w niebo. “Po raz drugi przeżyłam spotkanie z Dorco”. Zaśmiała się nerwowo.
-Pzepraszam, co ty robisz? - pysk Theritza zasłonił jej całe niebo.
-Przewodniku! - krzyknęła wstając gwałtownie - Gdzieś ty był? Dobra, to zaraz. Lepiej posłuchaj co się tutaj wydarzyło.

12
-Czyli wiemy już trochę więcej.
A ja już nic nie wiem.
Oboje położyli się na trawie i patrzyli na chmury leniwe płynące po niebie. Iks kiwnęła z (!) zamyśleniu głową  
-Zawsze to coś. A ty? Gdzie się podziewałeś?
-Będziemy mieli jeszcze jedną osobę na karku. Pamiętasz tego Geriusa (przepraszam, myślałam, że to straszne imię już się nie pojawi...) z karczmy?
-Ledwo wyruszył, a już zginął!?
-Uwierzysz jeśli powiem, że w nocy, kiedy spał nadział się na własny miecz?
Powstrzymała śmiech i wstała. Nie była zadowolona z tego, że będzie im towarzyszył.
-Kiedy i jak go zabierzemy?
-Musimy wrócić do karczmy. Mam nadzieję, że Shattena nie będzie.

13
Iks przeszła za Theritzem przez ścianę do karczmy i cicho odetchnęła z ulgą. Rzadnego Dorco.
*gładzi z zamyśleniem (!) brodę* a wiecie, że jak dostałam opinię z poradni to miałam napisane, że w sumie nie do końca wiadomo, czy jestem dysortem, czy po prostu leniem? Naprawdę. Dobrze, że wymyślili coś takiego jak podkreślanie źle napisanych wyrazów...
Wspięli się po schodach i poszli do pokoju Geriusa. Drzwi były otwarte na oścież, a na łóżku było pełno krwi.
-Jak on to zrobił?! Przecież to prawie niemożliwe! (Wiecie co? Tutaj sobie zaznaczyłam, że jednak powinnam napisać to osobno. Ja pierniczę).
-I tak się nie dowiemy jak było naprawdę.
Podszedł do łóżka i dotknął łapą krwi. Natychmiast pojawiłą się nad nią mała, oślepiająco biała bryła, która wolno obracała się w każdą stronę.
-POPROSTU jej dotnij - rzekł i dotnął (serio, napisałam dotnij i dotnął) bryły. Odrazu (!) zniknął. Iks zrobiła to samo i pojawiła się w białym pomieszczeniu. Ze ścian sączyło się jasnobłękitne światło. Pośrodku zaś lezał Gerius ubrany w czarne spodnie i granatową tunikę.
Właśnie mi się przypomniało, że ona na to drzewo wlazła w czarnej sukni. SUKNI. Ha! Czyli dalej nie pamiętam jak była ubrana!
Theritz usiadł niedaleko ciała i ziewnął. Iks nie wiedziała jak długo będę (o! ałtoreczkowy podmiot mi tutaj wlazł! przecież wiadomo, że boCHaterką jestem ja XD) tu czekać, ale podejrzewała, że przynajmniej do wieczora.



Koniec rozdziału pierwszego, jak wrażenia XD? Bardzo starałam się wyłapać wszystkie błędy ale w tym natłoku to było cholernie trudne.


Dodatkowo, ten miesiąc, nadchodzący, ogłaszam moim małym prywatnym SHAME SHOW. Jak któraś z analizatorek/analizatorów chce się przyłączyć: zapraszam :D!
Tak więc... odpoczywamy od Greya, zapraszam za tydzień w czwartek ;)

10 komentarzy:

  1. Epiiiiiiiic!! :D Opowiadania z czasow podstawowka/gimnazjum (a nawet wczesniejsze, chociaz nie wiem, czy te nie podlegaja jakiejs amnestii) sa najlepsze! ^^ Wiesz, zawsze mozna potem ogarnac i napisac cos podobnego na nowo :D

    A co do bledow... Na pocieszenie powiem Ci, ze ja dzisiaj na egzaminie probowalam napisac cos w stylu "byl osobom" (chociaz teraz rozwazam, czy akurat w tamtym zdaniu nie bylo to dobrze xD), a o teatrze "ono". Takze wiesz... Poza tym, w takim wieku nikt nie wymaga pisania niczym Tolkien! :D

    Jestes odwazna, ale to opko ma swoj urok ^^

    Maryska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jezteśmy lućmi, czasem zdaży się nam coś głópiego napisać mimo, rze takih błendów nigdy wcześniej nie popełniałyśmy :D

      Usuń
  2. Jeejku ale ten Mrówkojad jest fajny :D

    Tylko już się pogubiłam. Co to jest dorco? To jest jedna nazwa i dla broni wyglądającej jak pistolet i dla organizacji zabijającej "namazańców" czy jeszcze coś innego? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mrówkojad jest przeuroczy, nie czuć, że to Mary Sue xD Czuć za to, ze autorka teraz się bardzo wstydzi. Bez przesady, może ja w Twoim wieku nie robiłam takich błędów(a przynajmniej nikt mi nie wypominał. Jak byłam od 6 roku życia molem książkowym, to tyle mi z tego zostało ;) ) ale za to popełniałam takie MS, że serce boli. Tu jest akcja, jest mrówkojad, nie ma bardzo mocno silących się na tajemniczość i "fajność" dialogów, jest akcja, a postać Mrówkojada jest przeurocza. Wolałabym wydać to niż, np. "Zmierzch"(jeśli oczywiście nie interesowałaby mnie kasa, a cała reszta) ; D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie szalej, bo zaraz polecę do wydawcy :D!
      Ale fakt, jeśli chodzi o fabułę, to zawsze byłam z niej dumna i zawsze będę. Zresztą każdy mi powtarzał, że styl... no... do dupy, ale fabuła fajna :D
      I, czy ja wiem, czy jakoś bardzo się wstydzę? Nie, bardziej się wstydzę mojego zdjęcia z karty rowerowej z psp. Wyglądam na niej jak, nie dość, że chłopiec, to jeszcze wyjątkowo brzydki... ^^"

      Usuń
    2. Wiesz, nike wiem, czy się wstydzisz, to tylko tak wygląda xD Jakbyś była megazażenowana tym co kiedyś napisałaś, i dlatego w taki hm, ostro-specyficzny sposób dokonujesz autoanalizy xD

      Usuń
  4. Devis - pokłony za samokrytykę :D


    Maryboo

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy Grey? Bo umieram z niecierpliwości

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grey będzie jak skończę Shame show ;) Muszę od niego odsapnąć, bo z psychiką jest źle :D

      Usuń

Obserwatorzy